Niektóre z Was piszą czasem, że nie lubią mieć wyznaczanych terminów. A ja wręcz przeciwnie. Termin mobilizuje mnie do pracy:) Czy przez to wyszywanie jest mniej przyjemne? Absolutnie nie, to nadal przyjemność:)
A spóźniłam się z drugą odsłoną pomarańczy w salu cytrusowo- warzywnym u Beatki:)
Zainteresowanych zapraszam do banerku na pasku bocznym:)
A oto i samo źródło zamieszania, gotowe, okonturowane i bardzo soczyste pomarańcze:)
Źródłem opóźnienia była imprezka rodzinna, na którą przygotowałam Rafaello:) Następnym razem będzie słodki pościk:)
Złotymi kuleczkami wypisany wiek siostry, mamy oraz babci, naszych lutowych jubilatek:)
oj to takie malutkie spóźnienie :) ja też lubię mieć wyznaczony jakiś termin bo bez niego nic bym ni ukończyła :) Sto Lat dla kobiecego grona :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam pomarańcze i od razu nabrałam na nie ochoty :) o placku nie wspominając
OdpowiedzUsuńSuper pomarańczki, spóżnienie niweażne gdy takie pieknosci się pojawiają ;)
OdpowiedzUsuńKolory w pomarańczy nieziemskie!!! Super!!!
OdpowiedzUsuńAch, ale mi smaku narobiłaś! Chyba muszę skoczyć po coś słodkiego i kilka pomarańczy do sklepu ;)
OdpowiedzUsuńPomarańcze bardzo smakowite :).
OdpowiedzUsuńMnie też mobilizują terminy :).
Fajny pomysł z wiekiem każdej z jubilatek :).
Wow jakie realistyczne pomarańcze!
OdpowiedzUsuńTo niestety jeden z moich.."zaniedbanych" SAL-i..:(
OdpowiedzUsuń