Na studiach troszkę mi się przybrało, a po ślubie dopadła mnie lekka nadwaga. "Studenckie" spodnie przestały się dopinać, że o weselnych kreacjach nie wspomnę. Spodnie leżały w szafie schowane na chudsze czasy:) Jeszcze dawałam sobie nadzieję, że kiedyś je włożę.
Kiedy nadszedł ten cudowny dzień- 22 marca 2012 kiedy to zobaczyłam na teście dwie tłuściutkie różowe kreseczki, spodnie popakowałam w karton.Dałam sobie jeszcze jedną szansę, mianowicie spodziewałam się, że po ciąży schudnę:) Od tej pory chodziłam dumnie wyprostowana pokazując swój brzuszek, który mimo iż nie ciążowy ( jeszcze nic nie było widać) był dość spory. Co za radość!! Nie musiałam już wciągać brzucha:)
Nadszedł czas, kiedy to pokochałam legginsy. Za to, że były wygodne i pasowały do wszystkiego, no i na dodatek nie uciskały brzuszka. W 7 tygodniu ciąży ważyłam 66,9 kg, czyli z nadwagą. Niedużą, ale zawsze. Moje tycie ciążowe przebiegało raczej poprawnie. W 39 tygodniu ważyłyśmy 82,2 kg (3250 g było Wikusi), czyli w sumie przybrałyśmy 15.3 kg. Niby sporo, ale kobiety tyją i po 25 kg:)
Po porodzie i połogu moja waga klarowała się w okolicach 72 kg. I tak mi się jakoś egzystowało:) Mówi się, że jak kobieta karmi piersią to chudnie, a ja powiem Wam, G..... prawda. Chyba jestem wyjątkiem od reguły:) Spodnie, które zakopałam głęboko w szafie wykopałam i oddałam siostrze. Po co mi one były skoro i tak na tyłek już w życiu ich nie wcisnę.Siostra była chociaż zadowolona:)
Miesiąc przed roczkiem Wiktorii byłyśmy na spacerze. Wiki upuściła zabawkę po którą się schyliłam i zamarłam- sadło okropnie przeszkadzało. Powiedziałam sobie dość i zaczęłam moją dietę cud .
Chcecie wiedzieć jak wyglądała? czekajcie na następnego posta:)
Buziole i miłego tygodnia:)
Ciekawa jestem :)
OdpowiedzUsuń