24 października 2013 roku, dokładnie miesiąc przed roczkiem mojego skarba, ruda matka zabrała się za siebie. Pierwszym moim krokiem w kierunku zmiany było zalogowanie się na pewnej stronie internetowej związanej z odchudzaniem. Wybrałam forum, które najbardziej odpowiadało mojemu celowi. Może niektórzy uznają, że to całkiem nie potrzebne. Ale wówczas odpowiem -potrzebowałam tego. Nie ma lepszego sposobu na dietę niż motywacja innych a także zdrowa rywalizacja ( w sensie gubienia kilogramów).
Zaczynając swoja przygodę z odchudzaniem ważyłam 70,80 kg. Jako cel postawiłam sobie okrągłą 60-tkę.
Na czym polegała moja dieta? Proszę bardzo, zaraz odpowiem :) Oto moja złota dziesiątka:)
1. Piłam dużo wody. Starałam się, aby było to minimum 1.5 l. dziennie.
2. Jadłam pięć posiłków dziennie, wszystkie o regularnych porach. Na początku posiłkowałam się nawet alarmem w telefonie, gdyż zapominałam, że już trzeba zjeść.
3. Codziennie przed śniadaniem wypijałam szklankę wody z sokiem z cytryny.
4. Nie popijałam posiłków od razu, tylko pół godziny po zjedzeniu.
5. Nie jadłam żadnych dań z mąki pszennej. Zrezygnowałam z białego makaronu, wszelkiego rodzaju białego pieczywa, żadnych pierogów, naleśników ( które uwielbiam ), białego ryżu, ziemniaków. Produkty te zastąpiłam chlebkiem słonecznikowym, brązowym ryżem i makaronem i kasza gryczaną.
6. Zrezygnowałam z potraw smażonych na rzecz gotowanych na parze.(Nawet mój mąż polubił warzywa na parze:))
7. Jadłam dużo zielonych warzyw, wszelkiego rodzaju sałatki i surówki w ilościach bardzo dużych.
8. Starałam się nie podjadać między posiłkami, choć szczerze powiem, że na początku był to dla mnie spory problem. Ale gdy już zachodziła taka potrzeba, brałam garstkę orzechów lub kilka suszonych moreli.
9. Starałam się codziennie ćwiczyć, głównie były to spacery z córką i orbiterek (średnio pół godziny).
10. No i na koniec przyznam się bez bicia, że słodycze były obecne w mojej diecie. Ktoś powie co to za dieta? A moja! Uwielbiam wszelkie słodkości i ciężko by było mi z nich definitywnie zrezygnować. Stwierdziłam, że bez sensu byłoby katowanie się i odmawianie sobie słodkiego, a potem paść na barek i cały ogołocić. Dlatego zawsze gdy miałam ochotę na słodkie, sięgałam po niewielki kawałek czekolady czy ciasta, ale pilnowałam, by odbywało się to w wyznaczonych dla posiłku porach.
No i tak to pokrótce wyglądało. Byłam zachwycona pierwszym tygodniem wytrwania w mojej diecie, bo spadło mi od razu prawie dwa kilogramy:) Niestety to był jednorazowy wybryk i potem chudłam po pół kg., a czasem nawet po 0.20 tygodniowo. niby mało ale za to systematycznie. Potem nastąpił impas i mimo starań waga nie malała, ale niestety tak się zdarza. Przetrzymałam ten okres i potem znowu poszło w dół:)
Chudłam i chudłam i ....... wreszcie weszłam w spodnie siostry:) A potem w sukienki weselne, których nie miałam na sobie 3 lata:) mówię Wam, cudowne uczucie:)
A teraz żeby Wam troszkę zwizualizować to zdjęcie jest z lipca 2013 zrobione przed rozpoczęciem diety:
A to dokładnie rok później:
Zmianę widać szczególnie na mojej buzi. Już nie wyglądam jakbym była spuchnięta:)
Dziś ważę 61 kg i mimo, że celu jeszcze nie osiągnęłam, jestem już zadowolona ze swojego wyglądu:) Dobrze się czuję, jestem sprawniejsza fizycznie i mam dużo więcej energii. No i wchodzę w spodnie sióstr:)
Idąc do sklepu nie proszę już o 42 ale o 38:) To jest dopiero radość:)
Sylwia,gratulacje wytrwałości,oby tak dalej.Trzymam kciuki za osiągnięcie celu.Ja też się wzięłam za siebie bo trochę się rozleniwiłam.
OdpowiedzUsuńMartuś, dziekuję:) Ale Tobie kochana to chyba żadna dieta nie potrzebna:) Pozdrawiam ciepło:)
UsuńPiękny wynik, ale nie poddawaj się tylko dalej do celu!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Staram się i za wszelką cenę chciałabym dobić tej 60 -tki:) A tak nawiasem mówiąc na mojej lodówce wisi od października kartka z napisem " Staram się i wychodzi mi i nie przestaną dopóki nie osiągnę celu":) Brzmi znajomo?:)
Usuń